sobota, 24 czerwca 2017

169. Za dziesięć lat

           Nowe szło przez Bździochową Dolinę aż huczało. Hieronim Snopałko, który onegdaj wykupił jedyny istniejący we wsi sklep spożywczo-przemysłowy, siedział w swoim doskonale pod każdym względem wyposażonym biurze hipermarketu o nazwie Galeria Dobrości for You i retrospektował. Przed nim, na blacie ogromnego biurka na wysoki połysk, po obu stronach wielkiego monitora multimedialnego leżały dwa smartfony – służbowy i prywatny. Za pomocą tych trzech urządzeń z łatwością zarządzał całym swoim interesem. Patrzył na trzy kolorowe ekrany – jeden ekran duży i dwa małe ekraniki, i niemalże z przysłowiową łezką w oku wspominał dawne, siermiężne czasy okresu przed i tuż po transformacji.
           Wiele lat temu, kiedy jeszcze był ekspedientem, czekał i czekał aż w końcu założą w sklepie telefon. Nie był on tam specjalnie potrzebny, bo i tak przywożono z centrali tylko to, co uważano za potrzebne na wsi, ale telefon to było COŚ – symbol nobilitacji, nowoczesności i dobrobytu, za czym wówczas każdy z utęsknieniem wyglądał. Nieważne, że nie miał to być prywatny telefon Snopałki, a tylko sklepowy, ale jakże by wtedy urosła ranga sklepu, a przy okazji i jego. Doczekał się telefonu po dziewiętnastu latach. Dobre i to.
           Kiedy się już miało ku lepszemu i Snopałko był już właścicielem tego sklepu, nagle wszystko się zmieniło i zaoferowano mu kilka numerów telefonów. Praktycznie podłączonoby mu tyle linii telefonicznych, ile by tylko zapragnął. Skorzystał z dwóch, z czego do jednej podłączył fax. Po pewnym czasie, gdy wszystko rwało do przodu, przeszedł na telefonię komórkową, której dwa najnowocześniejsze egzemplarze właśnie spoczywały na biurku przed nim.
           Podobnie było z samochodami. Najpierw o prywatnym mógł tylko pomarzyć. Kupił ze złomu starego żuka, wyremontował go w zaprzyjaźnionym warsztacie kółka rolniczego i jeździł nim po całym kraju, penetrując magazyny i starając się jakoś zaopatrzyć w towar swój sklep. Później kupił przechodzonego forda i w gęsto powstających hurtowniach prywatnych wyszukiwał coraz bardziej atrakcyjne artykuły, następnie wziął w leasing dużego busa i zwoził, zwoził i zwoził, aż wreszcie doszedł do tego, że – jak teraz – siedział za biurkiem, a sznur tirów czekał przed magazynem na rozładunek.
           Rozmyślając nad tym wszystkim przypomniał sobie sytuację sprzed lat, kiedy to nowe dopiero zaczęło się rozpychać łokciami, powoli usuwając stare do lamusa. Zawezwano go do powiatu na pocztę, bo tam miał o określonej porze odebrać ważny telefon z centrali. Kiedy już połączenie się dokonało, usłyszał w słuchawce miły kobiecy głos:
           – Proszę pana – mówił ów głos – pańskie podanie zostało rozpatrzone pozytywnie i skierowane do realizacji. Za dziesięć lat – tu padła konkretna data – podłączymy panu w domu telefon.
           W Snopałkę jakby piorun strzelił, ale ponieważ pani po drugiej stronie linii była bardzo miła, nie wypadało odpowiedzieć jej opryskliwie. Zapytał więc uprzejmie:
           – Przepraszam, a czy to będzie rano, czy po południu?
           Głos pani nie krył zdziwienia:
           – A jakie to ma znaczenie? Przecież to będzie za dziesięć lat.
           – A ma, proszę pani – odrzekł Snopałko. – Chodzi o to, żebym był w domu, bo właśnie tego dnia po południu będę odbierał nowego wartburga.
           Ponieważ pani zaniemówiła, Snopałko zakończył rozmowę uprzejmym Do widzenia.

           cdn…
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz