Miętoś,
sołtysując pełną gębą, stosował się do zasady: co zdarzyło
się więcej niż raz, staje się tradycją. W zasadę tę doskonale
wpisywały się cykliczne spacery incognito po Bździochach, dzięki
którym mógł się naocznie przekonać o rozwoju swojej ukochanej
wsi. Wszak to dla niej poświęcił cały swój zapał, młodzieńcze
siły, energię i całkowite oddanie, dla niej nie myślał jeszcze o
małżeństwie i założeniu rodziny, uważając pracę u podstaw i
pracę organiczną za priorytet, dla niej wreszcie – co było
niewątpliwie największym poświęceniem – zrezygnował z wolności
osobistej, porzucając żywot wiejskiego głupka.
Pod
jego rządami Bździochy naprawdę miały się wyśmienicie.
Wyzwolona w mieszkańcach kreatywność wręcz buchała na każdym
kroku niczym gorąca para z kotła lokomotywy. A para z kolei rurami
wzdłuż boków i tak dalej… Aż serce rosło.
O ile poprzednie
przespacerowanie się po Bździochach zwróciło uwagę Miętosia na
różnorodność reklam i zaowocowało zamówieniem wirtualnego
czyszczenia komina u e-kominiarza, tym razem rzuciła się Miętosiowi
w oczy pomysłowość nazewnictwa. Właściciele firm prześcigali
się w nieprawdopodobnie wymyślnym nazywaniu nawet najzwyklejszych
rzemiosł, przy czym Salon Piękności
jako określenie gabinetu kosmetycznego był, zdaje się,
najpospolitszą z pospolitych nazw. Wystarczyło się przejść
główną bździochowską promenadą, czyli Aleją Myślicieli, aby
bez trudu dostrzec najnowsze nazewnicze trendy. Zaczęło się od
Galerii Czystości, czyli przedsiębiorstwa oferującego
wszelkie usługi w zakresie sprzątania, czyszczenia, mycia,
odkurzania itp. Tuż przy niej przycupnął Intymny Alkierzyk,
czyli sklep z bielizną. Dalej, w szeregu, pyszniły się
błyszczącymi, kolorowymi witrynami Tarasy Mleczne, czyli
sklep z nabiałem, oraz Apartamenty Koafiur, czyli fryzjer i
Studio Porcelany – sklep z artykułami gospodarstwa
domowego. W swym rekonesansie odkrył jeszcze dwie zaskakujące
nazwy, idące jakby w przeciwnym kierunku, to znaczy w kierunku
spartańskiej prostoty czy wręcz siermiężności. Przy końcu Alei
Myślicieli uwiła sobie gniazdko Chata Magnata, czyli sklep z
wykwintnymi meblami, oraz Cela Dewelopera,
określająca punkt sprzedaży mieszkań (żeby
sobie nie wykrakali, pomyślał Miętoś, przyglądając się
wywieszonej w oknie wystawowym ofercie).
I
tak to sobie wędrował Miętoś Aleją Myślicieli i chłonął te
nowości. Zainspirowany tymi cudami nazewnictwa, zaczął się nawet
zastanawiać, czy swojego biura nie przemianować na przykład na
Willę Sołtysa, lecz ostatecznie doszedł do wniosku, że
pozostanie przy tradycyjnej nazwie. Kończąc obchód, w Ambasadzie
Drobiu kupił kurczaka na rosół i wrócił do siebie, czyli do
Biura Sołtysa.
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz