sobota, 9 września 2017

180. Na salony

           Miętoś, sołtysując pełną gębą, stosował się do zasady: co zdarzyło się więcej niż raz, staje się tradycją. W zasadę tę doskonale wpisywały się cykliczne spacery incognito po Bździochach, dzięki którym mógł się naocznie przekonać o rozwoju swojej ukochanej wsi. Wszak to dla niej poświęcił cały swój zapał, młodzieńcze siły, energię i całkowite oddanie, dla niej nie myślał jeszcze o małżeństwie i założeniu rodziny, uważając pracę u podstaw i pracę organiczną za priorytet, dla niej wreszcie – co było niewątpliwie największym poświęceniem – zrezygnował z wolności osobistej, porzucając żywot wiejskiego głupka.
           Pod jego rządami Bździochy naprawdę miały się wyśmienicie. Wyzwolona w mieszkańcach kreatywność wręcz buchała na każdym kroku niczym gorąca para z kotła lokomotywy. A para z kolei rurami wzdłuż boków i tak dalej… Aż serce rosło.
          O ile poprzednie przespacerowanie się po Bździochach zwróciło uwagę Miętosia na różnorodność reklam i zaowocowało zamówieniem wirtualnego czyszczenia komina u e-kominiarza, tym razem rzuciła się Miętosiowi w oczy pomysłowość nazewnictwa. Właściciele firm prześcigali się w nieprawdopodobnie wymyślnym nazywaniu nawet najzwyklejszych rzemiosł, przy czym Salon Piękności  jako określenie gabinetu kosmetycznego był, zdaje się, najpospolitszą z pospolitych nazw. Wystarczyło się przejść główną bździochowską promenadą, czyli Aleją Myślicieli, aby bez trudu dostrzec najnowsze nazewnicze trendy. Zaczęło się od Galerii Czystości, czyli przedsiębiorstwa oferującego wszelkie usługi w zakresie sprzątania, czyszczenia, mycia, odkurzania itp. Tuż przy niej przycupnął Intymny Alkierzyk, czyli sklep z bielizną. Dalej, w szeregu, pyszniły się błyszczącymi, kolorowymi witrynami Tarasy Mleczne, czyli sklep z nabiałem, oraz Apartamenty Koafiur, czyli fryzjer i Studio Porcelany – sklep z artykułami gospodarstwa domowego. W swym rekonesansie odkrył jeszcze dwie zaskakujące nazwy, idące jakby w przeciwnym kierunku, to znaczy w kierunku spartańskiej prostoty czy wręcz siermiężności. Przy końcu Alei Myślicieli uwiła sobie gniazdko Chata Magnata, czyli sklep z wykwintnymi meblami, oraz Cela Dewelopera, określająca punkt sprzedaży mieszkań (żeby sobie nie wykrakali, pomyślał Miętoś, przyglądając się wywieszonej w oknie wystawowym ofercie).
           I tak to sobie wędrował Miętoś Aleją Myślicieli i chłonął te nowości. Zainspirowany tymi cudami nazewnictwa, zaczął się nawet zastanawiać, czy swojego biura nie przemianować na przykład na Willę Sołtysa, lecz ostatecznie doszedł do wniosku, że pozostanie przy tradycyjnej nazwie. Kończąc obchód, w Ambasadzie Drobiu kupił kurczaka na rosół i wrócił do siebie, czyli do Biura Sołtysa.

           cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz