sobota, 2 grudnia 2017

192. Gangster w podróży

           Znanemu z niepowszednich dowcipów Wygibautasowi Książkiewicziusowi, który w wakacyjnej porze lubił podróżować autostopem, zdarzało się łączyć te dwa upodobania. A konkretnie bywało tak, że podróżował sam, czyli bez kolegów, zabawiając kierowców wesołymi opowiadaniami, nierzadko zmyślonymi od a do z. Coś za coś. Skoro kierowcy wyświadczali mu tę grzeczność i użyczali miejsca w swoim pojeździe, Wygibautas czuł się w obowiązku rewanżować historyjkami niby z życia wziętymi. Sam zresztą też dowiadywał się wtedy wiele o świecie, bo kierowcy to przecież obieżyświaty, które z niejednego chleba – jak to się mówi – piec jadły i sami przeżywają wiele przygód (nierzadko mocno podbarwionych w opowieściach), którymi się potem dzielą z przygodnymi podróżnymi. Też coś za coś, bo znajdował się wreszcie u boku takich samotników ktoś, do kogo dało się usta otworzyć; kierowcy mogli więc się wtedy wygadać do woli. Obie strony snuły tedy opowieści z tysiąca i jednej nocy.
           Nie raz bywało, że roztrząsając frapujący temat kierowca zbaczał z trasy i podwoził Wygibautasa pod same drzwi u celu podróży. Bywało i tak, że znajomości z podróżnych szlaków utrzymywały się przez długie lata. A i tak bywało, że zawarta znajomość z piękną autostopowiczką przeradzała się w coś więcej i owocowała powakacyjnymi spotkaniami czy randkami. Wesołe i beztroskie to były czasy.
           Tak było, gdy się jechało w szoferce lub w samochodzie osobowym (co zdarzało się sporadycznie, bo jazda samochodem osobowym była dla rasowego autostopowicza dyshonorem i z takiego przypadku korzystało się w razie konieczności), czyli u boku kierowcy. Najczęściej jednak podróż odbywała się na pace, czyli na części towarowej ciężarówki.
           Najróżniejszych przygód na wędrówkowym szlaku było tyle, że Wygibautas nawet rozmyślał nad możliwością opisania ich w czymś w rodzaju bedekera. Przytaczanie ich w tym miejscu zajęłoby zatem miejsca, że ho ho! Ile konkretnie, nie wiadomo, lecz chętnych do poznania chociażby w przybliżeniu, ile to jest, odsyłam do: http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Ho_ho. Ale to na marginesie.
           Wart odnotowania jest jeden z tych nietypowych przypadków, kiedy to wyjątkowo Wygibautasowi się spieszyło, a widoki na jazdę były raczej marne. Kompletna posucha na drodze. Na dodatek obok niego pojawiły się dwie atrakcyjne kobiety i było pewne, że to one odjadą z tego miejsca wcześniej. Taka już jest kolej rzeczy, że piękne panie są prędzej czy też bardziej zauważane przez kierowców od tych niepięknych, że o innych autostopowiczach nie wspomnę. Na dodatek, żeby już całkowicie Wygibautasa pogrążyć, na horyzoncie pojawił się samochód osobowy, dlatego nasz podróżnik nawet nie próbował konkurować z damskim towarzystwem. Panie rozsiadły się na tylnym siedzeniu, miejsce obok kierowcy pozostało wolne. Wtedy Wygibautas wyczuł szansę dla siebie. Podbiegł do samochodu i zapytał się, czy i on się może zabrać. Kierowca zmierzył go od stóp do głów, po czym z wahaniem pozwolił mu usiąść na wolnym miejscu. Ale jakieś wątpliwości jeszcze pozostały, bo zadał kolejne pytanie, tym razem wszystkim:
           – Ale gangsterami nie jesteście?
           Panie natychmiast zaczęły się zarzekać, że nie, że absolutnie, że z tym tu co się dosiadł, nie mają nic wspólnego, że się nie znają i takie tam jeszcze. Na to Wygibautas podniósł dwa polce w górę, jak do przysięgi, i powiedział:
           – Ja jestem.
           Po czym obaj z kierowcą wybuchnęli śmiechem. Wywiązała się między nimi tak ciekawa rozmowa, że kierowca ani myślał zagadywać panie. Panie wysiadły, gdzie chciały, a Wygibautas został podwieziony pod sam akademik i jeszcze przez dłuższą chwilę trwała rozmowa w samochodzie.
           Taki to już był ten Wygibautas Książkiewiczius.
       
          cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz