sobota, 30 grudnia 2017

196. Tajemniczy zgryz

           Nieporadek Warzecha wraz z małżonką stanowili jak najbardziej zgrane stadło, a wraz z przychodzącą systematycznie na świat latoroślą byli żywym dowodem na to, że słuszny kierunek obrała bździochowska władza. Jednak wraz z powiększającą się liczbą potomków zwiększała się też ilość zdarzeń – nazwijmy to – losowych związanych z tymi skądinąd szczęśliwymi okolicznościami. W grę wchodziła przecież czysta statystyka.
           Pamiętna sprawa ze śrubką, która zanim się całkiem szczęśliwie zakończyła, napędziła małżonkom strachu, z jednej strony wskazywała na bezmiar niebezpieczeństw czyhających na każdym kroku, z drugiej zaś pokazywała, że przy odrobinie szczęścia nawet najdramatyczniejsze przydarzające się ich dzieciom przypadki muszą zakończyć się happy endem, bo Warzechowie mają po prostu w życiu fart. W wielkim skrócie przypomnę tylko, że onegdaj jednoroczny synek Warzechów został posądzony o połknięcie śrubki, którą to śrubkę beztrosko zapomniał przykręcić po naprawieniu komputera Widziu Beztroszczyk, przyjaciel domu, człowiek umiejący naprawić każdą usterkę w każdym komputerze. Tyle że Widziu Beztroszczyk był przy swojej zawodowej solidności nieco roztrzepany. Ale to właśnie solidność wobec klienta nakazała mu zaproponować uzupełnienie śrubki w razie gdyby jej zabrakło z powodu połknięcia przez malca. Taki był Widziu. Tak to widział.
           Ponieważ tamta sprawa napędziła Warzechom sporo strachu, bo choć ostatecznie okazało się, że śrubki brakowało nie z powodu jej połknięcia, lecz dlatego, że jej tam po prostu nie było, w następnym przypadku Nieporadek postanowił nie zdawać się na zawodną pamięć ludzką, a zwłaszcza Widziową, i samemu przeprowadzić dochodzenie. A następny przypadek był taki, że czteroletnia córeczka Warzechów oświadczyła kiedyś, że ją boli ręka. Dociekanie prawdy przebiegało mniej więcej tak:
           – A gdzie cię boli?
           – O, tutaj.
           – Pokaż.
           Nieporadek podwinął rękaw bluzki i na przedramieniu dziecka ujrzał regularny odcisk zębów – górnej i dolnej szczęki, układający się w charakterystyczny wzorzysty okrąg. Następne pytanie było zatem oczywiste.
           – Kto ci to zrobił?
           Na co dziecko odpowiedziało rezolutnie:
           – Nie wiem.
           Wtedy Nieporadek postanowił przeprowadzić śledztwo. Sprawa wyglądała na prostą. Wprawdzie do Warzechów zjechała się rodzina z liczną dzieciarnią, ale od kilku godzin nikt nowy nie przybył, nikt też w tym czasie nie opuścił mieszkania, a odcisk szczęk był całkiem świeży. Winowajca musiał być na miejscu. Nieporadek wziął jabłko i kazał je ugryźć pierwszemu z brzegu dziecku. Obejrzał powstały na miąższu owocu zgryz i porównał z odciskiem na ręce córki. Nie pasował. Ten na jabłku był mniejszy. Śledczy miał duży zapas jabłek, więc doświadczenie ze zgryzem powtórzył z każdym maluchem po kolei. Niestety, żaden ze zgryzów nie pasował do oryginału. Wszystkie były mniejsze. W tych okolicznościach jabłkową procedurę Nieporadek przeprowadził wśród młodzieży i dorosłych. Ze zdziwieniem skonstatował, że żaden z odcisków szczęk na jabłkach z tego grona podejrzanych też nie pasował. Wszystkie były za duże. Dla pewności i pełności dochodzenia w wyżej wymieniony sposób Nieporadek zdjął jeszcze odciski szczęk psa, dwóch kotów i papugi. Z identycznym, co było do przewidzenia, skutkiem. W desperacji chciał jeszcze przeprowadzić wypróbowane czynności śledcze z rybkami w akwarium, lecz z tego ostatecznie zrezygnował. Nawet nie dlatego, że rybki nie mają zębów, o czym Nieporadek zupełnie nie pomyślał, lecz dlatego, że w miejscu ugryzienia bluzeczka była sucha, a rybki przecież musiałyby być mokre.
           Śledztwo zakończyło się więc totalnym fiaskiem i sprawa nigdy nie została wyjaśniona.

           cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz