sobota, 17 marca 2018

207. Piwo na parę

           Kołowrót Cyrkiel, nauczyciel matematyki w klasie dla przerośniętych chłopców bździochowskiego gimnazjum, tego samego, w którym literatury uczył Inkaust Gęsiopiór, prywatnie jego serdeczny przyjaciel, miał całkowicie odmienny charakter oraz sposób bycia od wspomnianego przyjaciela. Można powiedzieć, że w odróżnieniu od niego był człowiekiem bardzo dobrze czy wręcz precyzyjnie zorganizowanym, gdzie każda rzecz miała swoje logiczne miejsce, a każdy wywód nie mniej logiczną genezę i praktyczne zastosowanie.
           Dla przykładu można podać, że jeśli ze znanej już od starożytności definicji kąt pełny ma 360 stopni, to u Kołowrota Cyrkla tenże kąt miał dokładnie 360 stopni; ani jednego stopnia mniej, ani jednego stopnia więcej. Być może ucząc królowej nauk, jaką jest matematyka, zapatrzył się w swego matematycznego guru, magistra Nowaka, wówczas jeszcze szerzej mieszkańcom Bździochów nieznanego, a już osiągającego spektakularne wyniki w wybranych przez siebie dziedzinach, który biorąc sprawy w swoje ręce, doprowadzał je do idealnej doskonałości.
           Tu mała dygresja. W określeniu idealna doskonałośćwbrew pozorom nie ma sprzeczności, gdyż użył go w swym dziele O doskonałości profesor Tatarkiewicz niekwestionowany autorytet w dziedzinie nauk filozoficznych. Nie wiadomo, który z naukowców pierwszy zestawił te dwa słowa; nie zmienia to faktu, że magister Nowak wyniósł swe prace na najwyższe poziomy wiedzy i praktyki, dlatego bez wahania można o nich powiedzieć, że są idealnie doskonałe. Przyjdzie zapewne jeszcze pora na zaprezentowanie osiągnięć magistra Nowaka; na razie musi wystarczyć niniejsza dygresja. Dajmy magistrowi Nowakowi jeszcze trochę czasu na rozwinięcie skrzydeł. Tymczasem wróćmy do bohatera tej historii i wniknijmy w niektóre szczegóły jego poczynań.
           Jako się rzekło, Kołowrót Cyrkiel był perfekcyjnie zorganizowany, a owa perfekcyjność dotyczyła nie tylko jego nauczycielskiej działalności. W życiu – że tak powiem – cywilnym był taki sam. Działanie musiało być precyzyjne, a dane słowo – święte. Dlatego też nie powinna dziwić historia, jaka miała miejsce na jednej z prowadzonych przez niego lekcji. A było to tak.
           Przed lekcją, na przerwie, któryś z uczniów narysował kredą na tablicy znaczek w kształcie ptasiego dzióbka. Pamiętamy, że byli to przerośnięci chłopcy, czyli zgraja dryblasów, tylko dlatego pozwalająca sobie nawkładać do głów różnych takich bzdetów (oni określali to nieco inaczej), że los rzucił ich akurat w to miejsce w tym czasie. Nauczyciel po wejściu do klasy natychmiast zauważył ptasi dzióbek i od słowa do słowa wywiązała się dyskusja na tematy najpierw około geometryczne, a później stricte geometryczne właśnie. Dyskusja skończyła się zakładem zawartym między Cyrklem a resztą klasy, a jego treścią było określenie kąta rozwarcia dzióbka. Padały różne propozycje (uczciwie trzeba przyznać, że mieściły się w zakresie kąta pełnego), ale czy to podniecenie dyskusją, czy też wiara w swą naukową nieomylność sprawiły, że to nie nauczyciel okazał się być najbliższy prawdy, a tylko jeden z uczniów.
           Zakład opiewał na konkretną ilość piwa. Jeśli wygrałby nauczyciel, klasa stawiała mu piwo. Jeśli natomiast nauczyciel by przegrał, on stawiał piwo wszystkim uczniom. Jak się stało, już wiemy. Nie było więc innego wyjścia, jak przyjąć wynik zakładu i go zrealizować. Stado dryblasów zostało wyprowadzone ze szkoły. Chłopaki szli parami, bo tego wymagał regulamin i odstępstwa od tego wymogu być nie mogło. Na przedzie majestatycznie kroczył Cyrkiel. Zaprowadził towarzystwo pod sklep osiedlowy, w którym sprzedawano piwo.
           – No, to po piwie na parę – zażartował sobie, a chłopcy roześmiali się, powiedzmy – serdecznie, czyli zarechotali głośno.
           Kołowrót Cyrkiel zakupił więc dwadzieścia dwa piwa – po jednym dla każdego, i poprowadził towarzystwo za sklep, skąd po chwili dochodziły dźwięki zwane gulgotaniem. Nauczyciel sam też opróżnił butelkę, bo co się będzie gapił i przełykał ślinę. Potem wszyscy wrócili do szkoły w nienagannym szyku, czyli parami.
           Historia szkoły milczy na temat oparów piwa wydychanych z dwudziestu trzech gardeł na pozostałych lekcjach. Ważne jest, że dane słowo zostało dotrzymane i nauczyciel matematyki Kołowrót Cyrkiel mógł nadal z czystym sumieniem stosować swoje niezłomne zasady.

           cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz