sobota, 9 czerwca 2018

219. Nowe życie Mierzwity Trzódko

           Mierzwita Trzódko, zanim popadła w notoryczne macierzyństwo, była kobietą skromną, nieśmiałą i zahukaną. Nie wiadomo, przez kogo, i czy na pewno była zahukana, takie wszakże sprawiała wrażenie. Różnie nazywano dziewczyny, które na zabawach w remizie strażackiej zwykle podpierały ściany, różnie więc też nazywano Mierzwitę, której przesiadywanie na ławeczce pod ścianą przez całą zabawę było jakby naturalnie pisane. Najczęściej zwano ją ciepłą kluchą. Być może była tu jakaś paralela do jej nazwiska, bo wówczas nazywała się Cieniucha.
           Inna sprawa, że Mierzwita rzetelnie sobie na takie przezwisko zapracowała. Po prostu nie dbała o siebie wystarczająco, aby wzbudzić wśród chłopców inne uczucia niż politowanie i chęć ucieczki. Szczegóły owego niedbania pomińmy – kto tak miał, ten wie. Prócz tego była lękliwa do tego stopnia, że – zgodnie z popularnym powiedzonkiem – bała się własnego cienia i wszędzie musiał ją prowadzać brat. Na te nieszczęsne zabawy w remizie też.
           Wiele zabaw Mierzwita przesiedziała na ławeczce, zawsze tej samej i zawsze w tym samym miejscu, zanim zdarzyło się coś, co można by nazwać cudem. Bo oto któregoś wieczoru znalazł się ktoś, kto nie tylko się Mierzwitą zainteresował, a wręcz oszalał na jej punkcie. Cała remiza, łącznie z orkiestrą, która nawet na moment przestała grać, popadła w osłupienie, bo tym, kto wbrew utartemu zwyczajowi nie przeszedł koło Mierzwity jak koło powietrza, był nie kto inny, tylko wiejski przystojniak, znany w całych Bździochach i szerokiej okolicy łamacz niewieścich serc, chłopak, za którym najlepsze bździochowskie partie wodziły maślanym wzrokiem, które – choć z pilnie strzeżoną cnotą – w marzeniach chętnie mu się oddawały, które bez zmrużenia oka pozwoliłyby się zawieść (i zwieść) na koniec świata, które gotowe były wydrapać oczy każdej konkurentce, a które ów bździochowski Casanova nieledwie omiatał wzrokiem, Amadeusz Trzódko.
           Zaczęło się od tego, że porwał ją do tańca (którego wprierw musiał ją nauczyć), a potem to już poszło. Okazało się, że Mierzwita ma śliczny uśmiech i potrafi się poruszać z gracją nimfy. A dla jej włosów układających się w pukle i opadających fantastycznymi kaskadami na powabne ramiona, można było stracić zmysły. Wkrótce były oświadczyny, a potem ślub.
           Dawne życie Mierzwity poszło w zapomnienie; zaczęła się era rodzenia. Organizm Mierzwity jakby tylko na to czekał. Obdarowywał ją szczodrze, nierzadko bliźniętami. Beneficjentka nowego życia zaś rzuciła się w wir matkowania, a obowiązków, o czym nie trzeba nikogo przekonywać, miała w bród. Wszystkim jednak potrafiła podołać, ergo takie życie stało się jej pasją. Na marginesie tylko wspomnę, że to właśnie Mierzwita Trzódko podczas jednego ze spacerów z liczną gromadką dzieci była świadkiem zabicia się nauczyciela literatury w gimnazjum, Inkausta Gęsiopióra podczas próby naśladowania Pegaza. Fakt ten jednak, na szczęście, nie zaważył na jej życiu.
           A być może jednak zaważył i zdarzenia tego nie należy traktować marginalnie. Bo oto stało się tak, że kochany jej małżonek zginął w podobny sposób, to znaczy w wypadku lotniczym. W takiej sytuacji powszechnie mniemano, że Mierzwita się załamie, bo zostać z liczną gromadką dzieci to nie jest prosta sprawa. Zwłaszcza, że chowanie potomstwa zajmowało jej cały czas i nie było mowy o pracy zarobkowej. Oblatywanie nowych konstrukcji samolotów – taki był zawód byłego wiejskiego lowelasa, a obecnie męża Mierzwity – było zajęciem na tyle intratnym, aby nie musiała ona pracować.
I podczas gdy całe Bździochy przewidywały powolne popadanie Mierzwity w biedę, stał się kolejny cud.
           Otóż Mierzwita zdobyła licencję pilota, a następnie wygrała konkurs na najlepszego oblatywacza i zajęła miejsce męża w firmie lotniczej. Tym sposobem bieda omijała ją z daleka, a Mierzwita prócz wielu innych obowiązków, wzięła się za pisanie pamiętnika, w którym chce poddać analizie wpływ ławeczki w remizie strażackiej na dalsze życie skromnych dziewcząt.

           cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz