sobota, 4 maja 2019

266. Krwawa zemsta

          Świętopełko Dreszczyk był tak dalece zaślepiony miłością do swojej żony, Mamrotki (de domo Rypskiej), że z trudem dostrzegał, a najczęściej nie dostrzegał tego, że Mamrotka jest z krwi i kości człowiekiem i ma swoje upodobania i pasje. Ciągłe noszenie jej na rękach i przychylanie nieba nie tylko było dla niej męczące; z czasem stało się uciążliwe czy wręcz katorżnicze. Krótko mówiąc, ciągła nadmierna troska kochającego męża była dla niej przykra tak dalece, że w końcu stała się przytłaczającym ciężarem.
          To właśnie to zagłaskiwanie kota na śmierć, jak często powtarzała, zawiodło ją onegdaj do baru Gin Ekologicznego, gdzie w swobodnej atmosferze mogła poplotkować z koleżankami i wypić drinka bez obawy, że małżonek będzie ją od tego odwodził, bo to niezdrowe. I mogłoby jej zaszkodzić.
          Po tym, jak Świętopełko ją wyśledził i dał się namówić barmanowi (a jednocześnie właścicielowi tego przybytku) na wypicie bodaj pierwszego w życiu drinka, a zwłaszcza gdy ów drink zaszemrał mu w głowie, a następne, które przyjmował z coraz mniejszymi oporami wewnętrznymi, wprawiły go w stan sympatycznego rauszu, nieco innym okiem spojrzał na małżonkę i zaczął dostrzegać to, na co dotychczas był ślepy.
          Na marginesie można dodać, że tym swoim pierwszym drinkiem dołączył do zdecydowanej większości męskiej społeczności Bździochów, czyli do tej, która nie wylewała za kołnierz. Ale to na marginesie. Wróćmy tedy do zasadniczego wątku.
Poznawanie swojej żony tak zaabsorbowało Świętopełkę, że czynił to z coraz większą ochotą i zaangażowaniem, a nawet z zacięciem, co poskutkowało nagłą ciążą. Ale nie w tym rzecz, bo ciąże w małżeństwie są rzeczą normalną. Ciąże pozamałżeńskie ostatnio też. Ale również i nie w tym rzecz.
          W ręce Świętopełki wpadł stary pamiętnik Mamrotki. Jego lektura zjeżyła mu włos na głowie. Oraz wzbudziła podejrzenia co do morderczych zapędów małżonki, a tym samym obawę o własny los.
          „Postanowiłam go zabić. Już pierwsze zdanie wcisnęło Świętopełce żołądek do gardła. Uświadomił sobie jasno, że pojął za żonę wdowę, której mąż nie zmarł śmiercią naturalną. Jako przyczynę zgonu podano nieszczęśliwy wypadek. Hektor, pierwszy mąż Mamrotki, w czasie jakiejś naprawy domowej spadł z drabiny. Z podestu drabiny zsunął się młotek i spadł na głowę Hektora, powodując jego śmierć. Świętopełko przeraził się. To takie buty, pomyślał. Ciekawość dalszego ciągu kazała mu jednak kontynuować lekturę. Choćby z obawy o własną przyszłość. Brzmiało to po trosze jak testament i przepowiednia. Podświadomie zaczął myśleć, jak się zabezpieczyć przed ewentualną fatalną perspektywą.
          „Wzięłam tłuczek do mięsa, ukryłam za plecami i ruszyłam po pokojach za moją przyszłą ofiarą. Brr, otrząsnął się Świętopełko, a krople zimnego potu wystąpiły mu na czoło. Ale skoro już zaczął, czytał dalej. Miałam go dość. Po dziurki w nosie. Wredny podstępny tym. Wysysał ze mnie to, co mam najcenniejsze, krwiopijca. Ileż to można znosić?! Już dłużej nie wytrzymam. On musi zginąć! Gdzież on jest? Teraz się przede mną chowa, cwaniak. Wie, że przeholował. Ale już za późno. Zdecydowałam się. Kara go nie minie. Okrutna kara. Teraz już zimny pot spływał Świętopełce po plecach. W jednej chwili koszula stała się mokra od potu. Jakie to potworne, myślał. Od tej strony zupełnie jej nie znałem. Mimo tak bestialskiej treści, nie odłożył pamiętnika. Opisywane tam barbarzyństwo zaczęło go wciągać, a nawet fascynować.
          „Dopadłam go na kanapie. Zamachnęłam się, a on jakby wyczuł moje intencje i zrobił unik. Umknął w stronę kuchni. Ale ja byłam szybsza. Dopadłam go w drzwiach. Bez namysłu przygniotłam do framugi. Już był mój, już nie miał szans się wymknąć. Uderzyłam tłuczkiem jeden raz, drugi, trzeci. Bryznęła krew. Z satysfakcją patrzyłam jak zmiażdżone ciosami ciało osuwa się na podłogę.
          Świętopełko ze zgrozą zatrzasnął pamiętnik. Nie mógł się otrząsnąć po tym opisie. Lodowato zimna wiwisekcja morderstwa. Siedział przez chwilę wstrząśnięty, a w głowie kłębiły się myśli. Biedny Hektor. Zamordowany bezkarnie. Co czeka mnie? Co tkwi w głowie tej krwiożerczej Mamrotki? Bezwiednie otworzył pamiętnik i odszukał miejsce, w którym przerwał czytanie. Ciekawiło go, jak Mamrotka zachowała się po wszystkim. Czy odtańczyła taniec wojenny? Czy po takich emocjach opadła z sił i dysząc, usiadła na kanapie? Czy też dumnie przyglądała się swemu dziełu? A może przeraziła się, lecz już było za późno, aby wszystko odwrócić? Utkwił wzrok w końcówce opisu.
          „Wreszcie się go pozbyłam. Pozbyłam się tego wstrętnego komara, który przez kilka nocy nie dawał mi spać.
          Pod spodem znajdował się dopisek. Za to opowiadanie dostałam piątkę. Pani polonistka pokreśliła, że ta ocena należy mi się głównie za sugestywność opisu.

          cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz