sobota, 8 czerwca 2019

271. Niełatwe życie uczciwego człowieka

          Kiedy Lukrecjan Poturbajko opuszczał gościnne mury bździochowskiego Zakładu Karnego imieniem Najuczciwszego Człowieka Świata, potocznie wśród rezydentów tego przybytku zwanego Alkaponem lub Krainą San Escobara, powziął ostateczną w swoim mniemaniu decyzję przeżycia, a raczej przetrwania reszty swego żywota w skrajnej uczciwości. Decyzja ta zapadła nagle i zaskoczyła samego Poturbajkę. Była tym bardziej dziwna, że Poturbajko w sumie dość mile wspominał pobyt w Krainie San Escobara, bo krzywda mu się tam nie działa.
          Zwłaszcza wyżywienie miał w pamięci, gdyż karmiono go tam luksusowo, a więc o niebo lepiej niż w szpitalu, w którym zdarzyło mu się przebywać po bliskim spotkaniu trzeciego stopnia z gościem, jak się Poturbajce wydawało, oszczędnej budowy, czyli o posturze dobrze wypasionego kurczaka. Zanim Lukrecjan powziął zamiar wytłumaczenia owemu gościowi, jak nierozsądne jest stawanie mu na drodze, już leżał na ziemi z przetrąconą szczęką. Być może karmienie przez rurkę utkwiło w pamięci Poturbajki jako jedna z największych traum jego życia, bo smaku potraw, czy też raczej legumin, jakie mu tłoczono w gardło, pewnie nie czuł. I takie nienajlepsze wspomnienie o szpitalnym wyżywieniu poszło za nim w świat. Sojowe schaboszczaki więc serwowane w Alkaponie zdały mu się rajem dla podniebienia. I takie cudowne wspomnienie o Krainie San Escobara poszło za nim w świat.
          Lukrecjan Poturbajko w swym dalszym uczciwym życiu przygarnął bezpańskiego kota, którego wykarmił, a następnie niechcący zagłaskał na śmierć. Słyszał wprawdzie o takim powiedzeniu, ale nie bardzo w nie wierzył. Po odejściu Sierściucha (tak go Poturbajko nazwał; to pejoratywnie postrzegane imię kota wydawało się jego nowemu właścicielowi najwłaściwsze, jako najbardziej adekwatne do jego wyglądu – oczywiście kota, a nie właściciela), uwierzył. Przy tej okazji przypomniało mu się, jak to dawno, dawno temu w podobny sposób potraktował swojego podwórkowego interlokutora. Wtedy był przekonany, że go tylko musnął parę razy, ot, pogłaskał, i było dlań wielkim zaskoczeniem, gdy przybyłemu pogotowiu nie udało się reanimować delikwenta. Za ten czyn właśnie znalazł się w Krainie San Escobara. Teraz miało się wszystko zmienić.
          Zagłaskanie kota na śmierć uszło mu na sucho, ale postanowił wtedy, że powinien z większą, lecz nie przesadną empatią podchodzić do otaczającego go świata.
          Zdarzyło się więc, że jadąc tramwajem, siedząc wygodnie w panującym w pojeździe tłoku, Lukrecjan Poturbajko dojrzał wśród pasażerów staruszkę. Jakieś mgliste wspomnienie, czy też całkiem współczesne skojarzenie z powziętym postanowieniem nakazało mu (naukowcy nazwaliby to wewnętrznym imperatywem) ustąpić jej miejsca. Wstał więc i szarmancko zaprosił staruszkę do zajęcia miejsca siedzącego. Tymczasem staruszka wymówiła się zapewnieniem, że niedługo będzie wysiadać. To jednak nie przekonało Poturbajki, zwłaszcza że psuło mu plany bycia dobrym człowiekiem. Zachęcał więc kobiecinę, aby mimo wszystko skorzystała z zaproszenia i usiadła. Lecz babcinka była uparta i obstawała przy swoim zamiarze wysiadania na najbliższym przystanku. Taki upór, całkowicie psujący Poturbajkową koncepcję, wydał się kandydatowi na dżentelmena tak dalece niestosowny, że po kilkukrotnym powtórzeniu zaproszenia, ryknął na cały tramwaj:
          – Siadaj!
           Staruszka czym prędzej zmieniła zdanie i skorzystała z uprzejmości człowieka, który tak ładnie ją prosił. I dla okazania swojej wdzięczności dojechała do pętli, mimo iż ten uczynny młodzian dawno już wysiadł.
          Po tym incydencie Lukrecjan Poturbajko skonstatował z żalem, że bycie uczciwym człowiekiem nie jest łatwe, zwłaszcza gdy czuje się wyraźny opór materii.

          cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz