sobota, 1 czerwca 2019

270. Wyborcze wspomnienie Trycjana Paszkwilki

          Zdarzyło się pewnego razu, że Pisojan Kwasielizna, jedyny jak dotąd syn Kacejana Kwasielizny, partyjnego działacza w jedynie słusznych czasach, zatrudnionego w komitecie wiejskim w komórce do spraw budownictwa, oraz Młotyldy Kwasielizny de domo Sierpuszko, o której wiadomo tylko, że była kobietą i od zawsze mieszkanką Bździochów, zawitał do restauracji Pod Upadłym Aniołem akurat w czasie, gdy odprawiał tam swoje biesiadowanie triumwirat.
          Dla przypomnienia dodam, że triumwirat stanowili Pius hrabia Bździochowski (potomek byłych posiadaczy Bździochów, który po transformacji ustrojowej powrócił do tytułów hrabiowskich), Trycjan Paszkwilko (syn Zdzierża, zatrudniony w charakterze humorysty w New Bździoch Timesie) i Grzechosław Pyszczozór (syn Przepytsława, lektor języków paraorientalnych na bździochowskim uniwersytecie). Triumwirat generalnie na swoich posiedzeniach zajmował się niewylewaniem za kołnierz, czyli skuteczną poprawą statystyk spożycia alkoholu na jednego mieszkańca Bździochowej Doliny. Tyle przypomnienia.
          Pisojan nie znając zwyczajów triumwiratowego towarzystwa, ni z gruszki ni z pietruszki dosiadł się do okupowanego przez nie stolika. Towarzystwo przełknęło ten afront z godnością, a w miarę ubywania zawartości kolejnych butelek nawet zainteresowało się intruzem na tyle, aby zagadnąć go o to i owo. Tak wywiązała się dyskusja na temat wyborów. A że nadchodziła właśnie ta wiekopomna chwila, przeto zaczęły padać patetyczne deklaracje, czyli najczęściej komunały, dzięki alkoholowi podniesione do niemal ekstatycznych wyznań. Nie pomijając, rzecz jasna, honoru, ojczyzny czy patriotyzmu.
          Najmniej udzielającą się osobą w dyskursie był Trycjan Paszkwilko. Prawdopodobnie dlatego, że jako humoryście i życiowemu żartownisiowi temat po prostu nie leżał. Ale i on w końcu zabrał głos. Głos ten wyraźnie był skierowany do nieproszonego gościa, gdyż Paszkwilko dobrze znał upodobania polityczne kolejnych pokoleń Kwasieliznów, co zresztą nie było tajemnicą i wiedziała o tym cała wieś. Po wyłuskaniu spośród proalkoholowych dodatków typu czknięć, powtórek i wyrazów zaliczanych do niecenzuralnych tego co istotne, mowa Paszkwilki wyglądała mniej więcej tak:
          – Ty mi tutaj, kochaniutki, nie… takich smutków. Zawsze chodziłem na wybory, chociaż ich wynik był wiadomy jeszcze przed otwarciem lokali wyborczych. Tak to organizowała formacja, której twój tatuś był oddany całym sercem, jeśli je miał, i duchem, który miał na pewno, w kolorze czerwieni szturmówek. Ponieważ jakiego głosu bym wtedy nie oddał, zawsze był kwalifikowany do tej dziewięćdziesięciodziewięcio, koma dziewięćdziesiąt sześć procenta większości, z czasem z tej wzniosłej obywatelskiej powinności zacząłem sobie robić najzwyklejsze jaja. I tak, najpierw zacząłem wykreślać wszystkie nazwiska niepolskie. Nie dlatego, żebym uważał, że Polska jest tylko dla Polaków. Po prostu w ramach jaj przyjąłem takie kryterium. Następnie eliminowałem nazwiska kończące się inaczej niż na ski. – Tutaj skłonił się w stronę hrabiego, a widząc aprobatę w jego oczach, kontynuował. – Później wycinałem wszystkie kobiety. I znów nie żebym miał coś przeciwko kobietom i uważał, że ich miejsce jest przy garach, ale chciałem się trzymać wymyślonych przez siebie zasad, ot co. I to co zostało, to był mój wybór. Nietrudno się domyślić, że nawet przy tak rygorystycznych zasadach ciągle wpasowywałem się w ogłaszane statystyki.
          – No, no, cmoknął młody Kwasielizna. – Nie wiadomo, czy była to oznaka aprobaty, podziwu, czy też po prostu cmoknęło mu się po wychyleniu kolejnego kieliszka. – No i co z tego wyszło?
          – Ano to, że zdarzyło się kiedyś tak, iż na całej liście nie został nikt. Sam powiedz, czy taki wybór nie byłby słuszniejszy?
          Może tak, może nie – to dopisek narratora, czyli mój. Wtrąciłem się, ponieważ Pisojan Kwasielizna zakrztusił się i zaczął potwornie kaszleć. Nie wiadomo dokładnie z jakiego powodu – czy wyznanie Paszkwilki zrobiło na nim tak wielkie wrażenie, czy też wódka mu poszła nie tam, gdzie powinna, czy w końcu wiadomość, że drogą losowania, czyli gry w złośliwego marynarza, to on będzie musiał zapłacić cały rachunek.

          cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz