Można by
powiedzieć, że Łyskowi Kudełce niczego w życiu nie brakowało. Zwłaszcza kobiet,
na które był łasy jak – nie przymierzając – lew na owsiankę. Lub tygrys na
skwarki. Latał za nimi lotem trzmiela i, co tu kryć, zawsze którąś zdybał.
Towarzystwo kobiet przedkładał zdecydowanie nad towarzystwo książek, a mimo to
jakoś brnął przez studia na bździochowskim uniwersytecie.
Traf
chciał, że na swej „naukowej” drodze napotkał Falisława Oczko, którego
preferencje życiowe, jak pamiętają wytrwali czytacze niniejszych wspomnień,
były zgoła inne. A dokładniej – wręcz odwrotne. Oczkiem w głowie Falisława
Oczko, zdrobniałe Falusia, była fizyka i jak to określano, była mu muzą.
Kolejnym
zbiegiem okoliczności było staranie się obu młodzieńców o względy tej samej
dziewczyny. O ile dla Łyska była to poniekąd rutyna i drobiazg, o tyle dla Falusia, sprawa
dużej wagi. Podczas gdy Łysek z trudem zaliczał kolejne przedmioty, a z łatwością
panienki, Falusiowi z kobietami tak gładko nie szło. Po dawnej miłości,
Kruszynce, którą tak dalece rozśmieszyło nazwanie wschodu słońca dyfrakcją, pozostało
zacierające się coraz bardziej w pamięci wspomnienie, poszukanie więc sobie
partnerki stało się poniekąd priorytetem. Aczkolwiek fizyka i tak pozostawała
bezkonkurencyjnie na pierwszym miejscu. Obaj panowie stanęli w szranki, Łysek
odważnie, z wielkim znawstwem, roztaczając swój urok osobisty niczym puszysty dywan
na festiwalu w Cannes, Falisław zaś nieśmiało, z rewerencją, lecz jednak, mimo
owej delikatności, nie mniej zdecydowanie.
Gdyby w
tych „zawodach” obstawiać zakłady jak na wyścigach konnych, zdecydowanie
Łyskowi dawano by większe szanse, a nawet stawiano by na niego jako na
pewniaka. Faluś, choć dziewczęta figlarnie a przewrotnie przezywały go
Fallusiem, nie miał zatem łatwego zadania. Ale serce nie sługa, jak mówi stara
mądrość, i aby zdobyć serce wybranki, należało się po prostu o to postarać.
Wszak samo nie przyjdzie. Póki co, w przedbiegach, jeśli pozostalibyśmy przy
nomenklaturze z kręgu wyścigów konnych, lepszy, a przynajmniej szybszy był
Kudełko. Otaczał Lukrecję, bo tak miało na imię owo dziewczę, aurą
niebiańskości (tak zdaje się określiliby to poeci), że tylko ptasiego mleka
mogłoby jej brakować.
Falisław w
tym czasie bił się z myślami, a myśli te były czarne jak bezksiężycowa noc.
Pamiętał, jak oglądał niegdyś katalogi z modą męską, a tam wszyscy modele mieli
mocno owłosione torsy. Był przekonany, że taki właśnie jest i powinien być atrybut
męskości. Tak właśnie musiał wyglądać samiec alfa, zdobywca kobiet. Tak zapewne wyglądał pożeracz kobiecych serc – Kudełko. Cóż, kiedy jego, Falusiowa klatka piersiowa była gładka jak lodowisko i nic,
przynajmniej na razie, nie wskazywało, aby na tym polu miała nastąpić jakaś
zmiana. Niemniej udało mu się z Lukrecją umówić i podczas gdy Łysek prowadzał
ją po wykwintnych kawiarniach i poił drogimi winami do wyszukanych dań, on
zaproponował jej zwykły spacer po parku. Przysiedli na ławeczce w zacisznym
miejscu i… no właśnie, oboje milczeli. Falisław, pomny nieszczęsnej historii z
dyfrakcją, bał się odezwać, by jakimś niefortunnym słowem nie spłoszyć
Lukrecji. Lukrecja zaś milczała, wsłuchana w kojącą ciszę z pięknymi ptasimi
trelami w tle. Na dodatek chłopak wysupłał z zanadrza pudełko ptasiego mleczka,
więc tak sobie siedzieli, pojadali i milczeli.
Urok chwili
musiał wreszcie zadziałać, bo Lukrecja przylgnęła do Falisława i przesunęła
ręką po jego torsie. Ze zdziwieniem poczuła pod palcami puszyste włosie.
Okazało się, że Falusiowy sweter, cały gładki, przód ma włochaty. Faluś stężał
i oczekiwał wyśmiania go. Zdał sobie sprawę, że pomysł nie był dobry. Chcąc
jakoś nadrobić naturalny brak owłosienia na klatce piersiowej, zlecił zrobienie
na drutach swetra, który by ten brak niwelował. Po prostu zażyczył sobie, aby
jego przód był zrobiony z rozczesanej wełny. Tymczasem Lukrecja nie tylko nie
wyśmiała jego pomysłu, lecz z czułością go pochwaliła. I coraz bardziej się do
niego tuliła.
– Mój ty
samcze alfa – szepnęła mu w ucho.
Kudełko nieco
zawiedziony, gdyż inwestycja w wina i torty się nie opłaciła, niedługo nosił
żal w sercu. Już niebawem zaczął roztaczać swój niewątpliwy urok osobisty wokół
kolejnej dziewczęcej duszyczki. Falisław zaś wraz ze słodką Lukrecją
konsumowali swój związek tuląc się i pojadając ptasie mleczko, którego tym
razem już Lukrecji nie brakowało.
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz