sobota, 15 sierpnia 2020

333. Nocna przysługa

           Pewnej nocy Kudymierza Cozasia obudziło pukanie do drzwi. Cozasiostwo mieszkali wtedy jeszcze w swoim starym domu położonym na peryferiach Bździochów. Rzecz działa się oczywiście jeszcze przed niefortunną próbą samodzielnego wyrywania zęba przez Kudymierza, kiedy to zawalił się dach domu. W czasie, kiedy miało miejsce opisywane zdarzenie, Cozasiowie byli jeszcze na dorobku i miało upłynąć sporo czasu, zanim przeprowadzą się do ekskluzywnych apartamentów w centrum wsi.

           No więc owej nocy zarówno Kudymierza, jak i jego małżonkę, Bazylianę, w środku nocy obudziło pukanie do drzwi. Z czasem pukanie przeszło w intensywne pukanie, a jeszcze później w walenie. Kudymierz nie przejawiał ochoty w sprawdzeniu, kto się tak dobija do drzwi, zwłaszcza że nie spodziewali się żadnej wizyty o tej porze.

          – Wiesz, kochanie – powiedział lekko zirytowany do żony – nie mam pojęcia, kto to może być, a nie chce mi się wstawać z łóżka.

          Przewrócił się na drugi bok i nakrył głowę kołdrą. Bazylianie, która nasłuchiwała niespokojnie, przypomniała się pewna historia sprzed kilku lat. Był wieczór po przyjęciu urodzinowym Kudymierza. Wszyscy goście rozeszli się już do domów. Kudymierz spał, a ona znosiła jeszcze pozostałości jedzenia z saloniku do kuchni. Wtedy ktoś zapukał do drzwi. Pomyślała, że ktoś z gości coś zostawił i się wrócił. Za drzwiami jednak stał dość niechlujnie ubrany jegomość, który z wyszukaną grzecznością poprosił o kromkę chleba.

          – Zaraz panu przyniosę tortu – ucieszyła się Bazyliana, mogąc bardziej szykownie ugościć ubogiego przybysza. – Były urodziny męża i jeszcze sporo tortu zostało.

          – Ależ nie, ja chcę tylko kromkę suchego chleba, gdyby udało się szanownej pani znaleźć, byłbym wiece zobowiązany.

          – Niepotrzebna skromność – zawołała pani domu, udając się w stronę kuchni. Po chwili przyniosła na tacce duży kawałek bezowego tortu. – Proszę się nie krępować, jest pyszny – zachęciła bezdomnego, zamykając drzwi. Odchodząc nie usłyszała komentarza obdarowanego tortem żebraka:

          – Jasna cholera! Jak mam przez to przesączyć denaturat?

          Przywołując z pamięci tamto zdarzenie, no i oczywiście nie będąc świadomą jego puenty, Bazyliana poczęła namawiać męża, aby jednak poszedł sprawdzić, kto puka.

          – Może to ktoś głodny – powiedziała, machinalnie myśląc o tamtym mężczyźnie i torcie.

          Chcąc nie chcąc Kudymierz wstał, aby otworzyć. Za drzwiami stał dość elegancko ubrany, lecz mocno pijany gość. Język mu się plątał, gdy mówił.

          – Dobry wieszór. Pszam, szy móchby mnie pan popchnąć?

          Kudymierz niemal wściekły zamknął mu dość gwałtownie drzwi przed nosem. Komentując zdarzenie, wskoczył do łóżka i ponownie naciągnął kołdrę na głowę.

          – Ależ kochanie – zdecydowanie zaoponowała małżonka – tak nie można. Trzeba mu pomóc. Pamiętasz, jak tobie się zepsuło auto? Wtedy też chodziłeś od domu do domu i prosiłeś o pomoc.

          – Ale on jest pijany.

          – No to co? Wstań i pomóż gościowi. Wtedy ludzie też ci pomogli. Nie zostawili cię na pastwę losu.

          Rad nie rad Kudymierz zwlókł się z łóżka, wyszedł przed dom i zawołał:

          – Halo, nadal trzeba pana popchnąć?

          – Taaaa.

          Ponieważ jednak w ciemności nie mógł nic zobaczyć, zapytał:

          – A gdzie pan jest?

          – W ogrosie, na huśta, awce.



          Zostawmy tę historię bez puenty, choć puenta była, rzecz jasna, lecz w sypialni. Wraz z przekonywaniem trwała niemal do rana.



          cdn…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz