sobota, 3 października 2020

340. Pociąg i gumka

 

    Pociąg do stolicy wlókł się niemiłosiernie. Chociaż z Bździochów wyjechał punktualnie, zgodnie z dobrym tam panującym obyczajem, co było zasługą najpierw Miętosia, który po wyborze na sołtysa wprowadził kolej do Bździochów, a później wieloletniego głównego inżyniera Stowiorsta Patatajki, który doprowadził kolej bździochowską do rozkwitu, to po opuszczeniu Bździochowej Doliny, zaczynał się spóźniać i w ogóle przestawał się wyróżniać spośród innych pociągów w kraju. A zatem wlókł się niemiłosiernie, doprowadzając jednych pasażerów do szału, w drugich wzmagając pomysły, jak przeciwstawić się nudzie, która miała trwać jeszcze długo.

    Przypadek sprawił, że w jednym z przedziałów w wagonie drugiej klasy podróżowały trzy osoby: kobieta w średnim wieku o wesołym usposobieniu, student wracający z wakacji spędzonych na kresach Kresów Wschodnich i ksiądz udający się do stołecznego arcybiskupstwa. W drodze rozbawiona pani opowiadała dowcipy, nierzadko sprośne, a przedstawiając je, zerkała na studenta, czy aby się nie gorszy. Na księdza nie zwracała uwagi, jakby wiedząc coś niecoś na temat „pozasłużbowych” myśli osób duchownych.

    Jedną z takich opowiastek był żarcik o Salci, która nie chciała się oddać Ickowi przed ślubem.

    – Icek – mówiła – wytrzymaj jeszcze trochę, ślub już za tydzień, dasz radę.

    – No ale Salcia – namawiał ją narzeczony – co za różnica, czy teraz, czy za tydzień?

    – Nie mogę – łagodnie przekonywała go dziewczyna – wiesz przecież, że jestem dziewicą i współżycie przed ślubem jest grzechem.

    – Co to za grzech – przekonywał ją Icek – skoro i tak za tydzień będziemy mogli to robić?

    Namolność Icka w końcu wyprowadziła Salcię z równowagi i powtórzyła mu dobitnie wszystko to, co już usłyszał.

    – Icek, ślub jest za tydzień, a ja jestem dziewicą. Nie namawiaj mnie do grzechu.

    Po czym, po dłuższej chwili dodała:

    – A poza tym zawsze potem mnie głowa boli.

    Tu pani znowu spojrzała na studenta, czy aby go nie gorszy. I tak ta podróż trwała i trwała. Puentą tej historii niech będzie to, co zdarzyło się później Otóż zapewne za sprawą tego samego przypadku, który takie właśnie towarzystwo zebrał w jednym przedziale, było, że każda z tych osób miała ze sobą taką samą gazetę z krzyżówką i w pewnej chwili wszyscy zaczęli ją rozwiązywać. Ale każde sobie. W którymś momencie student spytał na głos:

    – Przepraszam, jaka to część ciała na pięć liter – pierwsza „p”. druga „i”, a kończy się na „a”?

    – To pan nie wie? – zdziwiła się kobieta. – Pięta.

    – Aha, dziękuję.

    Po dłuższej chwili odezwał się ksiądz:

    – Przepraszam, czy ktoś z państwa ma gumkę?


    cdn…

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz