sobota, 29 listopada 2014

35. Geneza powstania triumwiratu


Okoliczności, w jakich Pius hrabia Bździochowski poznał zacne towarzystwo, w którym później nie wylewał za kołnierz, były zgoła prozaiczne. Dla ścisłości hrabia wcześniej też nie wylewał za kołnierz, jak zresztą i członkowie owego towarzystwa. A wspomniane prozaiczne okoliczności poznania się owej trójki również miały związek z upodobaniem, któremu wszyscy z nich hołdowali. Należałoby w tym miejscu wnieść sprostowanie, że określenie „nie wylewali za kołnierz” jest raczej symboliczne, bo towarzystwo nierzadko przybywało na spotkania w trykotach, które – jak wiadomo – kołnierzy nie posiadają, a jest rzeczą pewną, że i w strojach bez kołnierzy, za kołnierz nie wylewano, choć teoretycznie nie było za co nie wylewać. Wyjątek stanowił hrabia Bździochowski, który zawsze przychodził w nienagannie odprasowanym ancugu i panamie, z misternie uwiązaną apaszką pod szyją i świeżym kwiatem w butonierce. Z czystej dbałości o szczegóły trzeba by jeszcze dodać, że strój uzupełniała laseczka ze srebrnym uchwytem w kształcie diabelskiej główki.
Pewnego dnia przy barze restauracji „Pod Upadłym Aniołem” – następczyni peerelowskiej klubokawiarni, siedział i rozwiązywał krzyżówkę lektor języków paraorientalnych bździochowskiego uniwersytetu Grzechosław Pyszczozór. Przed nim prócz gazety spoczywało naczynie duchowne. Mimo iż Grzechosław Pyszczozór opróżnił już kilkakrotnie naczynie, ono stale było pełne, co mogło przywodzić na myśl biblijną przypowieść o cudzie. De facto cudu tego dokonywał czujny barman o czeskich korzeniach Dobromił Dolewal, który absolutnie doskonale znał swój fach. Po obu stronach lektora siedzieli mężczyźni z identycznymi naczyniami duchownymi przed sobą i tak jak on co raz doznawali cudu błyskawicznego napełniania się kieliszków niemal natychmiast po ich opróżnieniu. Grzechosław Pyszczozór głowił się nad jednym z haseł, a nie mogąc odgadnąć znaczenia, zapytał siedzących po jego bokach nieznajomych:
– Przepraszam panów, może panowie wiedzą. Część ciała na pięć liter, pierwsza „p”, druga „i”, ostatnia „a”.
– Nie domyśla się pan? – uprzejmie pytaniem na pytanie odpowiedział siedzący po lewej ręce Grzechosława mężczyzna, ubrany w elegancki jasny garnitur.
– Jednocześnie z ust siedzącego po drugiej stronie mężczyzny w obszernym T-shircie padło słowo:
– Pięta.
Lektor Pyszczozór podziękował, a po chwili zadał następne pytanie:
– Przepraszam, a czy któryś z panów ma może gumkę do mazania?
Wybuch wesołości obu sąsiadów, który udzielił się także pytającemu, zapoczątkował i zarazem przypieczętował ich znajomość. Wesołymi współuczestnikami tego zabawnego zdarzenia okazali się Pius hrabia Bździochowski (to ten w garniturze), niegdysiejszy pan na bździochowskich włościach, i Trycjan Paszkwilko, humorysta zatrudniony w New Bździoch Timesie. Rozmowa dalej potoczyła się wartko, czemu sprzyjało opróżnianie co jakiś czas cudownie odradzającej się zawartości znajdujących się przed nimi naczyń duchownych. W którymś momencie Trycjan Paszkwilko pochwalił się, że ma znajomego sutenera.
– No wiesz?! – jak na komendę obruszyli się pozostali. – Z kim ty się zadajesz.
– No, jak to? – szczerze zdziwił się humorysta. – Mam udawać, że nie znam człowieka tylko dlatego, że mieszka w suterenie?
Znów huragan śmiechu przetoczył się przez bar. Gdy jako-tako ucichł, z głośników płynęły akurat słowa piosenki: „…ja jestem szparka, ja, sekretarka…”.
– Ale z tej Rodowiczki bezwstydnica – zauważył hrabia. – Żeby tak się wyrażać. I to w piosence, której przecież może słuchać młodzież.
– O co panu chodzi? – tym razem pytanie padło z ust humorysty i lektora. Wtedy zgodnie z zasadą gradacji znajomych hrabiego kompani, jako jeszcze obcy, nie mogli się zwracać do niego inaczej niż per pan.
Gdy się już wyjaśniło, że nie chodzi o rzeczownik, tylko o przymiotnik, następna fala śmiechu poniosła się przez bar. I tak to na niwie zabawnych językowych nieporozumień rozkwitła przyjaźń między trzema obywatelami Bździochów. Przyjaźń nie tylko gruntowana wieloma wspólnymi tematami rozmów, ale też cementowana napojami o większej lub mniejszej zawartości C2H5OH, których to napojów spożywania wszyscy byli zapamiętałymi orędownikami.

cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz