Wenecjusz Skryba, bodaj najznamienitszy bździochowski poeta
(wiem, że dużo ryzykuję, bo za to „bodaj”, gdy przeczyta ten tekst, co najmniej
się obrazi, a potem będzie mnie ścigał po wszystkich bździochowskich knajpach,
tak że w końcu nie będę miał gdzie spokojnie wypić piwa), został zaproszony do jednego
z bździochowskich przedszkoli celem uświetnienia zakończenia roku
przedszkolnego najstarszego rocznika, czyli starszaków. Sprawa, mimo że „dziecięca”
to jednak poważna, bo Wenecjusz uznał, że jest już tak dalece popularny, iż
jest „rozrywany”. Stawia to przed nim wysoko podniesioną poprzeczkę, a on musi
podołać zadaniu. Zatem ostro
wziął się do roboty. W końcu zasłużył sobie na pseudonim Strofokles.
Jako najważniejsze zadał sobie pytanie, co można takim
dzieciom przedstawić. Doszedł do wniosku, że jako starszakom, którzy po
wakacjach pójdą do szkoły, należy zarecytować adekwatny utwór. Do wyboru miał
dwa wiersze, a ściślej dwie pisenki. Pierwsza to „Gdy dzwoneczek się odezwie”,
druga – „Ćwierkają wróbelki”. Wybrał tę drugą i postanowił ją sparafrazować. W
końcu był poetą i nie wypadało podpierać się wyłącznie cudzą twórczością. Na
dodatek nie chciał ryzykować posądzenia o plagiat. Uszanuje prawa autorskie, zrobi
przeróbkę, coś w rodzaju covera, i zademonstruje ją dzieciom.
Celem inspiracji sięgnął do archiwum i znalazł własną przeróbkę
znanej piosenki propagującej mycie zębów. Po jego ingerencji w treść, wyglądała
ona tak:
Cukier, drożdże, baniak, letnia woda –
Tak się zaczyna męska przygoda.
Jednak gdy się przyjrzał tekstowi krytycznym okiem, doszedł
do wniosku, że piosenka w tej wersji nie do końca nadaje się do zaprezentowania
dzieciom. Choćby nawet starszakom. Zaczął tedy szparać dalej. Nie znalazłszy
nic innego, usiadł przy biurku i oddał się, jak by nie było, ulubionej swojej
czynności, czyli tworzeniu. Przypomniał sobie słowa oryginału:
Ćwierkają wróbelki od samego rana,
Ćwir, ćwir, dokąd idziesz Marysiu
kochana?
Ćwir, ćwir, dokąd idziesz Marysiu
kochana?
A Marysia na to, śmiejąc się wesoło,
Szkolny rok się zaczął, więc idę do szkoły,
Szkolny rok się zaczął, więc idę do szkoły.
Praca poszła mu gładko. Dzieło zostało ukończone szybko i w
odpowiednim dniu odświętnie ubrany i lekko spóźniony, jak przystało na artystę,
udał się do przedszkola. Na dużej sali obok personelu pedagogicznego gęsto
zebrali się rodzice ze swoimi pociechami, które po raz ostatni przyszły do
przedszkola i z dyplomami siedziały dumne i uśmiechnięte, czekając na ostatni
punkt programu.
Wenecjusz Skryba wyszedł na środek, ukłonił się
dystyngowanie, przedstawił, powiedział parę słów o sobie (wiadomo – marketing),
po czym wyrecytował swoje dzieło. Jak już wspomniałem, cover. Po wszystkim,
ponownie się ukłonił, a następnie… zdziwił. Oklaski dzieci były standardowo frenetyczne,
natomiast oklaski dorosłych były nader skromne i, można by rzec, powściągliwe.
Nie rozumiał, przecież nie użył brzydkich słów, co się mogło nie podobać. W
końcu włożył w dzieło niemało pracy. No cóż. Przedstawmy to dzieło. Może się
coś wyjaśni.
Ćwierkają
wróbelki od samego rana,
Ćwir, ćwir, dokąd idziesz Marysiu
kochana?
Ćwir, ćwir, dokąd idziesz Marysiu
kochana?
A Marysia na to, śmiejąc się bez miary,
Szkolny rok się zaczął, idę na wagary,
Szkolny rok się zaczął, idę na wagary.
cdn…